Zacznijmy od spraw oczywistych – Praga to piękne miasto. Gotycka, barokowa, romantyczna i instagramowa. Ale jeśli myślisz, że na tym kończy się czeska magia, to… czas przewietrzyć kufel i przestawić myślenie z „piwo na Moście Karola” na „wyprawa po czesku pełna zachwytów”. Bo Czechy to kraj, który zaskakuje – nie tylko widokami, ale też atmosferą, historią i absurdalnym poczuciem humoru, które przewija się nawet w nazwach miejscowości.
Prawda jest taka, że nie da się pokazać wszystkich niesamowitych miejsc w jednym artykule – i właśnie dlatego istnieje ten blog: Czeskie Szlaki. Ale od czegoś trzeba zacząć, a dziś przygotowałem dla Was 20 absolutnie magicznych miejsc w Republice Czeskiej, które – moim subiektywnym, ale w pełni oddanym czeskiej sprawie zdaniem – każdy powinien zobaczyć choć raz w życiu.
To nie są tylko miejsca „ładne do zdjęć”. To miejsca, które zostają w głowie, w sercu i – nie da się ukryć – czasem też w nogach po całodziennym chodzeniu. Będzie i trochę historii, i trochę natury, i szczypta absurdu. Będzie śmiech, wzruszenie, zachwyt i „wow, to naprawdę w Czechach?!”. Zróbcie sobie herbatę, nalejcie kofolę albo otwórzcie piwo z małego browaru – i ruszamy w podróż po 20 magicznych miejscach poza Pragą. Kolejność? Jak w czeskim kinie – trochę bez ładu, ale z sercem.
1. Znojmo – Morawska Toskania z piwnicami w bonusie
Region: Kraj południowomorawski (Jihomoravský kraj)
Znojmo to takie miejsce, w którym możesz zacząć dzień od zwiedzania gotyckiego kościoła, potem zejść do podziemi jak Indiana Jones, a wieczorem siedzieć na wzgórzu z kieliszkiem lokalnego wina, patrząc na wijącą się pod tobą rzekę Dyję. Gdyby Morawy miały swoją stolicę romantyzmu, to właśnie tutaj.
Znojmo to jedno z najstarszych miast w Czechach, a jednocześnie tak kompaktowe i przyjemne, że spacer po jego starym centrum przypomina podróż w czasie. Widać tu wpływy gotyku, renesansu i baroku – ale nie są nachalne. Raczej uroczo nonszalanckie, jakby architektura też chciała napić się burčáku i trochę się wyluzować. Największą atrakcją – dosłownie i w przenośni – są podziemia. To gigantyczny system tuneli wydrążonych w skale pod miastem, którymi można się przemieszczać jak kret w labiryncie. Kiedyś służyły do ucieczek, dziś są dla turystów – ale emocji wcale nie brakuje. Do tego punkt widokowy z rotundą św. Katarzyny, klasztor Loucký, murale z winoroślą i zapierający dech widok na Park Narodowy Podyjí. A na koniec? Kolacja w winiarni, bo przecież nie samymi zabytkami człowiek żyje. Znojmo łączy wszystko, co w Czechach najlepsze – wino, historię, widoki i odrobinę szaleństwa. No i jest tak blisko granicy z Austrią, że jak niechcący skręcisz w złą uliczkę, to możesz wylądować w Wiedniu. Ale serio – nie skręcaj. Tu jest naprawdę dobrze.
2. Ołomuniec – mały Rzym z wielką duszą
Region: Kraj ołomuniecki (Olomoucký kraj)
Ołomuniec to jedno z tych miast, które mogłoby być stolicą kraju – i historycznie przez chwilę nawet nią było. Ale dziś woli być sobą: trochę niedocenianym, nieco poza głównym szlakiem, za to pełnym majestatu i… bardzo czeskiego dystansu do siebie.

Na pierwszy rzut oka to „mniejsza Praga bez tłumów” – i to naprawdę komplement. Bo Ołomuniec ma wszystko: barokowe fontanny, ratusz z zegarem astronomicznym (komunistycznie osobliwym!), piękne kamienice, katedry i gigantyczną kolumnę Trójcy Przenajświętszej, która trafiła na listę UNESCO. Wyobraźcie sobie kolumnę tak wielką i tak misternie zdobioną, że aż człowiek robi trzy okrążenia dookoła, zanim zrozumie, na co patrzy. Ale Ołomuniec to też miasto studentów, knajp i… serków o zapachu, który mógłby wyczyścić sinice z Bałtyku. Tak, chodzi o słynne „olomoucké tvarůžky” – jedyny ser, który pachnie jak wyzwanie, a smakuje jak tradycja. Można go zjeść na zimno, na ciepło, w panierce albo… nie zjeść i opowiadać, że się próbowało. Spacerując po starówce, nie sposób nie zauważyć, jak dobrze tu się żyje. Kawiarnie pełne ludzi, wino z Moraw w kieliszkach, muzyka na żywo w piwnicach i ta spokojna, środkowoeuropejska elegancja, która mówi: „Nie musimy się popisywać, my już swoje wiemy”. Ołomuniec to miasto, które nie krzyczy, tylko zaprasza. I jeśli raz dasz się zaprosić – wrócisz. Może po więcej historii, może po ser, może po spokój. A może po wszystko naraz.
3. Telcz – bajkowy rynek, który wygląda jak z gry
Region: Kraj Wysoczyna (Kraj Vysočina)
Są takie miejsca, które wyglądają zbyt ładnie, żeby były prawdziwe. I Telcz właśnie do nich należy. Gdyby ktoś powiedział, że to plan filmowy do europejskiej wersji „Królewny Śnieżki”, nikt by się nie zdziwił – poza mieszkańcami, którzy od wieków żyją tu wśród tych cukierkowych fasad i barokowych dachów.
Telcz to miasto tak estetyczne, że nie ma w nim złego kąta do zdjęcia. Serio. Można chodzić w kółko po rynku, robić selfie pod każdym domem i za każdym razem będzie wyglądać jak pocztówka. Centrum, które trafiło na listę UNESCO, to jeden z najlepiej zachowanych przykładów renesansowej urbanistyki w Europie Środkowej – a w praktyce oznacza to, że historia i architektura w tym mieście trzymają się za ręce i robią fikołki. Rynek otaczają domy z podcieniami, każdy w innym kolorze, z inną attyką, innym detalem. W środku fontanna, kolumna maryjna i głęboki oddech z zachwytu. A obok – pałac, który nie tylko cieszy oko, ale też opowiada fascynującą historię o dawnych właścicielach, którzy mieli zaskakująco dobry gust i jeszcze lepsze fundusze. Do tego romantyczne stawy dookoła miasta, drewniane mostki, zamek z arkadowym dziedzińcem i mnóstwo ławek, na których można usiąść, jeść trdelníka (tak, nawet tu się pojawia) i zastanawiać się, czy to wszystko dzieje się naprawdę. Telcz to jak przeniesienie się do starego albumu malarza idealisty, który uwierzył, że świat może być piękny, kolorowy i spokojny. I na tej małej czeskiej równinie udało mu się to narysować. Wystarczy tam pojechać i uwierzyć razem z nim.
4. Třebíč – miasto podzielone przez religię
Region: Kraj Wysoczyna (Kraj Vysočina)
Třebíč to niepozorne miasteczko, które może nie krzyczy z turystycznych folderów, ale za to szepcze historie warte uwagi. A nawet dwa szepta – bo jedno z jego najważniejszych miejsc to dzielnica żydowska, a drugie – monumentalna chrześcijańska bazylika. I tu, w sercu Moraw, zamiast konfliktu mamy dowód na to, że przez wieki można było żyć obok siebie w spokoju.
Zacznijmy od tej bardziej „świętej” części: bazylika św. Prokopa. Gotycko-romańska perełka z imponującym sklepieniem i kryptą, w której można poczuć się jak na planie jakiegoś średniowiecznego thrillera. Tylko bez morderstw i inkwizycji. Monumentalna, ale nie przytłaczająca – jakby architekci chcieli powiedzieć: „Wielkość nie musi krzyczeć”. A potem idziemy w dół, w stronę rzeki i historii, która pachnie świeżo pieczonym chlebem i kurzem z książek. Żydowska dzielnica w Třebíču to jeden z najlepiej zachowanych kompleksów tego typu w Europie. Z listą UNESCO w kieszeni i duszą wciąż żywą, choć bez mieszkańców, którzy przez wieki tworzyli to miejsce. 123 domy, ciasne uliczki, dwie synagogi, rytualna łaźnia, szkoła, szpital – wszystko, co składało się na codzienne życie społeczności, która tutaj była czymś więcej niż tylko „mniejszością”. Dziś można wejść do Starej Synagogi, przysiąść na ławce przy brukowanej uliczce i spróbować sobie wyobrazić gwar życia, który tu kiedyś panował. Třebíč nie pozwala zapomnieć – ale też nie zamyka się w smutku. To miejsce pełne szacunku, pamięci i piękna, które nie wymaga efektów specjalnych. A na koniec można jeszcze wejść na wzgórze z widokiem na oba te światy – bazylikę i dzielnicę żydowską – i pomyśleć, że może to właśnie tu, w tej małej czeskiej miejscowości, historia pokazała najbardziej ludzką twarz.
5. Czeski Krumlov – bajka, która się nie nudzi
Region: Kraj południowoczeski (Jihočeský kraj)
Czeski Krumlov to miasto, które wygląda jakby ktoś przez pomyłkę postawił zamczysko Disneya na środku dawnego hanzeatyckiego rynku i jeszcze owinął to wszystko rzeką w kształcie pętli. A potem dodał knajpy, muzea, artystów, turystów, studentów, nieco absurdu i bardzo dużo fotogenicznego światła. Efekt? Miejsce absolutnie nie do podrobienia.
Zamek w Krumlovie to drugi co do wielkości kompleks zamkowy w Czechach, ustępujący jedynie Hradczanom, ale wygrywający w kategorii „klimat”. Jest barokowy teatr, z obrotową sceną; są ogrody z fontannami i alejkami do romantycznych ucieczek; jest też most zamkowy, z którego można spojrzeć na starówkę z takiego kąta, że aparat sam odpala HDR. Samo miasteczko to połączenie brukowanych uliczek, krzywych kamienic i duszy artystycznej. To właśnie tutaj – nie, nie w Pradze! – tworzył Egon Schiele, który zostawił po sobie galerię i ślady bohemy w kawiarnianym dymie. Owszem, w sezonie bywa tu tłoczno. Ale to nie szkodzi. Czeski Krumlov jest jak dobre wino – im więcej się go kosztuje, tym bardziej wciąga. A jak się człowiek zmęczy, zawsze może zejść nad Wełtawę, usiąść z piwem i popatrzeć, jak inni robią zdjęcia. I pomyśleć: „Kurczę, dobrze, że tu jestem”.
6. Kuks – barok, śmierć i uzdrawiające źródła
Region: Kraj hradecki (Královéhradecký kraj)
Kuks nie wygląda jak uzdrowisko. Nie ma fontann z kolorową wodą, kiczowatych pijalni ani kolonii emerytów z pieskami. Zamiast tego – monumentalny barok, galeria rzeźb o cnotach i grzechach, szpital z freskami o przemijaniu i klimat, który przypomina, że życie to nie tylko kąpiele siarkowe i herbatka z melisy.

Miejsce to powstało w XVIII wieku jako projekt hrabiego Františka Antonína Šporka – ekscentryka, wizjonera i mecenasa sztuki, który postanowił stworzyć tu coś więcej niż sanatorium. Powstał więc kompleks, gdzie leczenie łączyło się z kontemplacją… życia, sztuki i śmierci. W samym środku czeskiej prowincji. Główną atrakcją Kuksu jest dawny szpital dla weteranów, z monumentalnymi rzeźbami Matyáša Brauna – alegoriami cnót i występków. Przechadzasz się więc między kamiennymi figurami przedstawiającymi pokorę, gniew, wiarę, chciwość – i czujesz się jak na spacerze z własnym sumieniem. Do tego apteka z barokowymi naczyniami, freski śmierci na ścianach, a za rogiem tajemniczy cmentarz z nieczytelnymi inskrypcjami. Ale Kuks ma też coś radosnego. Położony w malowniczej dolinie Łaby, z widokiem na wzgórza i lasy, działa uspokajająco. To jedno z tych miejsc, gdzie człowiek myśli: „Jeśli już gdzieś rozmawiać z Bogiem, to właśnie tutaj”. A potem idzie na lody i wszystko wraca do normy.
7. Safari Park Dvůr Králové – Afryka na czeskim kompoście
Region: Kraj hradecki (Královéhradecký kraj)
Wiesz, co jest lepsze od zoo? Zoo, po którym możesz jeździć własnym autem jak po sawannie, a zebry, żyrafy i nosorożce patrzą na ciebie jak na bohatera „National Geographic”. I właśnie to oferuje Safari Park w Dvůr Králové – miejsce, które zaskakuje rozmachem, jakością i klimatem „dzikiego w środku Europy”.
Park ten powstał w 1946 roku, ale jego złota era rozpoczęła się w latach 70., gdy dyrektorem został Josef Vágner – wizjoner, który własnoręcznie sprowadzał zwierzęta z Afryki, organizował ekspedycje i stworzył jeden z najlepszych ogrodów zoologicznych w Europie Środkowej. Efekt? Dziś Dvůr Králové ma największą kolekcję afrykańskich zwierząt w Czechach. Główna atrakcja to oczywiście safari – przejażdżka przez ogromny teren, gdzie zwierzęta chodzą luzem, a człowiek (czy raczej jego samochód) musi się dostosować do ich tempa. Czasem trzeba stanąć, bo na drodze śpi wielbłąd. Innym razem zatrzymać się z wrażenia, bo tuż przy szybie staje żyrafa i patrzy z góry. Dosłownie. Są też pawilony tematyczne (np. lwy, hipopotamy, krokodyle), nowoczesne ekspozycje, przestrzenie edukacyjne i restauracje. Dzieci? Zachwycone. Dorośli? Też. Nawet ci, co „nie lubią zwierząt”, robią tu wyjątek. To idealne miejsce na rodzinny wypad, randkę z rozmachem albo samotną eskapadę w dziką stronę życia. Bo nic tak nie resetuje jak oko w oko z nosorożcem.
8. Edmundova soutěska – kanion w wersji czeskiej
Region: Kraj ustecki (Ústecký kraj), Czeska Szwajcaria
Jeśli kiedykolwiek marzyłeś o romantycznej podróży łodzią między pionowymi skałami, gdzie woda cicho pluszcze, a przewoźnik opowiada historie bardziej dziwne niż prawdziwe – Edmundova soutěska (Wąwóz Edmunda) czeka właśnie na Ciebie. Nie trzeba jechać do Norwegii, Szwajcarii czy Amazonii – wystarczy podjechać do Czeskiej Szwajcarii, czyli regionu, który brzmi egzotycznie, a leży rzut kamieniem od Děčína.
Wąwóz Edmunda to jedno z tych miejsc, które łączą naturę i ludzką fantazję. Trasa piesza prowadzi wzdłuż rzeki Kamenice, ale w pewnym momencie pieszo się nie da – wtedy wchodzisz na łódź i zaczyna się spektakl. Czasem przewoźnik w kapeluszu zrobi żart, czasem pokaże „trop krokodyla” (czyli kamień w kształcie… no właśnie) albo uruchomi miniaturowy wodospad. Dzieci są zachwycone, dorośli kręcą głowami, ale po cichu też im się podoba. Cała okolica to raj dla fanów natury i dziwów geologicznych – niedaleko znajduje się słynna Pravčická brána (największy skalny most w Europie), setki kilometrów tras i punkty widokowe, z których człowiek nagle staje się bardzo mały. Ale za to szczęśliwy. Edmundova soutěska to miejsce magiczne, spokojne i bardzo czeskie – czyli pełne zaskoczeń, humoru i… obowiązkowego smażáku w schronisku na końcu szlaku.
9. Zamek Loket – czyli Westeros w wersji czeskiej
Region: Kraj karlowarski (Karlovarský kraj)
Zamek Loket to miejsce, które wygląda jak gotowy plan zdjęciowy do „Gry o Tron” – tyle że po czesku, czyli z piwem w ręku i nieco mniejszym budżetem. Położony na skalnym cyplu, otoczony z trzech stron rzeką Ohrą, wygląda tak, jakby od wieków pilnował granic między cywilizacją a dziką puszczą. I w pewnym sensie tak właśnie było.
Pierwsze wzmianki o zamku pochodzą z XI wieku, a przez stulecia przewinęli się tu królowie, cesarze, alchemicy, rycerze i – uwaga – więźniowie. Bo Loket długo służył jako… bardzo ponure więzienie. Dziś można zwiedzać mroczne cele, gdzie figurki więźniów jęczą z głośników, a atmosfera przypomina, że średniowiecze było dalekie od romantyzmu. Ale jest też piękno – romańskie i gotyckie mury, wspaniałe widoki na miasteczko (które samo w sobie jest perełką), muzeum porcelany i sala tortur, w której człowiek zaczyna doceniać fakt, że urodził się w XXI wieku. Loket to także miejsce kulturalne – odbywają się tu koncerty, festiwale historyczne i imprezy rycerskie. To zresztą jedno z tych miejsc, gdzie łatwo wyobrazić sobie średniowiecznego wojaka z dzidą w jednej ręce i kuflem w drugiej. Klimat? 10/10. Zamek Loket warto zobaczyć nie tylko dla architektury, ale i dla tego uczucia, że oto naprawdę cofnąłeś się w czasie. Tylko komórki nie zapomnij wyciszyć – rycerze nie znoszą dzwonków.
10. Karlowe Wary – więcej niż Becherovka i „kurort dla babci”
Region: Kraj karlowarski (Karlovarský kraj)
Karlowe Wary mają reputację miejsca, gdzie zjeżdżają emeryci, żeby popijać wodę z kubeczka na nóżce i wspominać młodość. Ale to tylko połowa prawdy. Bo to uzdrowisko ma więcej twarzy niż niejeden aktor z Hollywood, a niektóre są naprawdę zaskakujące.

Po pierwsze: architektura. Secesyjne i klasycystyczne wille, kolumnady jak z filmu o XIX-wiecznym romansie i hotele, które wyglądają jak pałace. Po drugie: natura – wzgórza, lasy, punkty widokowe, do których można dojść pieszo, wjechać kolejką albo dojść po Becherovce (różna skuteczność). Po trzecie: kultura – Karlowe Wary to nie tylko Festiwal Filmowy (choć ten przyciąga prawdziwe gwiazdy), ale też koncerty, wystawy, targi książki, a nawet… czeskie cosplaye kuracjuszy. I tak – Becherovka. Ziołowy likier, który jedni kochają, inni nienawidzą, a wszyscy próbują. Tu smakuje najlepiej – w lokalnych barach, restauracjach albo w muzeum, które pachnie jak apteczka prababci. Woda mineralna? Jasne, warto spróbować, ale z umiarem. Niektóre źródła mają smak przypominający zardzewiałą łyżkę. Karlowe Wary to miejsce, które można zwiedzać powoli – spacerem między kolumnadami, z zatrzymaniem na kawę i ciastko, z wizytą w teatrze lub kąpielą w leczniczym basenie. To relaks w wersji czeskiej – czyli z przymrużeniem oka i dużą dozą uroku.
11. Cheb – niemiecki duch w czeskim ciele
Region: Kraj karlowarski (Karlovarský kraj)
Cheb to jedno z tych miast, które przy pierwszym spojrzeniu wywołują pytanie: „Jesteśmy jeszcze w Czechach czy już w Bawarii?” I słusznie, bo historia Chebu to nieustanne przeciąganie liny między czeskim a niemieckim dziedzictwem. Ale właśnie to czyni to miasto tak fascynującym – jest jak stara szafa pełna opowieści z pogranicza.
Sercem miasta jest rynek – jeden z najpiękniejszych w całych Czechach, z rzędem kolorowych kamieniczek Špalíček, które wyglądają, jakby zaraz miały się przewrócić. Ale nie daj się zwieść – stoją tam od wieków i przetrwały więcej niż niejeden zamek. Cheb to także monumentalny zamek z romańską kaplicą św. Erharda i św. Urszuli, z którego wieży rozciąga się widok na miasto i pobliskie wzgórza. To miasto, w którym historia dosłownie leży na bruku – od czasów Świętego Cesarstwa Rzymskiego, przez wojny husyckie, po dramatyczne dzieje Sudetów i powojenne przemiany. Spacerując po Chebie, można usłyszeć szepty dawnych kupców, żołnierzy i zakonników. Dziś Cheb to spokojne, ale żywe miasto, które oferuje coś dla każdego – kawa w klimatycznej kawiarni, zwiedzanie gotyckich i barokowych perełek, letnie festiwale, a do tego bliskość niemieckiej granicy, dzięki czemu można szybko wyskoczyć na kiełbaskę do Hofu albo zakupy do Selbu. Cheb to miejsce, które przypomina, że historia nie musi być nudna – wystarczy dać się jej poprowadzić brukowanymi uliczkami i nie bać się odrobiny melancholii.
12. Mikulov – Toskania w wersji morawskiej
Region: Kraj południowomorawski (Jihomoravský kraj)
Mikulov to prawdziwa perła południowych Moraw – miasteczko, które pachnie winem, dojrzewa w słońcu i wygląda jak pocztówka z włoskiej prowincji. Wzgórza pełne winnic, renesansowy zamek górujący nad miastem, klimatyczne podwórka z winoroślą i stoliki z lampką białego w cieniu figowca – czy to jeszcze Czechy, czy już Peloponez?

To miasto idealne na romantyczny weekend albo leniwe wakacje. Można tu spacerować bez planu – każda uliczka i zaułek prowadzi do czegoś ciekawego: stara synagoga, barokowy kościół św. Anny, wieża zamkowa, z której rozciąga się widok na całą dolinę i pobliskie Palava. A potem odpocząć przy burčáku – młodym winie, które nie wiadomo, czy bardziej orzeźwia, czy kręci w głowie. Historia Mikulova to też opowieść o wielokulturowości – przez wieki mieszkali tu Czesi, Niemcy i Żydzi, a każdy z tych narodów zostawił coś po sobie. Dziś duch tej mieszanki unosi się w architekturze, lokalnych smakach i atmosferze otwartości. W okolicach Mikulova warto też zobaczyć Lednicko-Valtický areál – największy krajobrazowy kompleks pałacowo-ogrodowy w Europie, wpisany na listę UNESCO. Ale jeśli zostaniesz tylko w miasteczku, też się nie rozczarujesz – Mikulov ma to coś, czego nie da się opisać, tylko trzeba poczuć. Najlepiej z kieliszkiem rulandského šedého w ręce i widokiem na zachodzące słońce nad ruinami Kozího hrádku.
13. Tábor – gdzie husyci żyją wiecznie
Region: Kraj południowoczeski (Jihočeský kraj)
Tábor to miejsce, które pokazuje, że czeska historia to nie tylko zamki, piwo i dobry humor. To także walka o idee, rewolucja i… podziemne korytarze, w których można się zgubić szybciej niż w lokalnym barze po trzech becherovkach. Bo Tábor to miasto husytów – czeskich buntowników z XV wieku, którzy postanowili postawić się papiestwu i cesarstwu. I, co zaskakujące, przez chwilę nawet im się udało.
Spacerując po starówce, można poczuć ducha tej rewolucji – rynek w kształcie trójkąta, monumentalny kościół Przemienienia Pańskiego, ratusz z gotycką salą i muzeum husyckie, w którym miecze, zbroje i kazania mieszają się w jedną, bardzo czeską opowieść o wolności i przekorze. Pod miastem ciągną się kilometry podziemnych tuneli – z czasów, gdy trzeba było chować się przed nieprzyjaciółmi albo przechowywać beczki piwa. Dziś można je zwiedzać i poczuć się jak średniowieczny partyzant – tylko z latarką zamiast pochodni. Latem odbywają się tu koncerty, jarmarki i rekonstrukcje historyczne. Można przyjechać na jeden dzień i zostać na tydzień – bo Tabor wciąga.
14. Karlova Studánka – czyste powietrze i oddech XIX wieku
Region: Kraj morawsko-śląski (Moravskoslezský kraj)
Karlova Studánka to nie tyle miasteczko, co raj w miniaturze. Gdyby powietrze miało smak, to właśnie tutaj byłoby najbardziej orzeźwiające – według badań to miejsce z najczystszym powietrzem w całych Czechach. Serio. Nie trzeba inhalatora ani aplikacji antysmogowej – wystarczy otworzyć okno i oddychać. Głęboko.
Ta malownicza uzdrowiskowa osada u podnóża Pradziada (najwyższego szczytu Jesioników) wygląda jakby została żywcem przeniesiona z jakiejś romantycznej niemieckiej powieści z XIX wieku. Drewniane, ciemne pensjonaty z białymi zdobieniami, wijące się alejki, szemrzące potoczki, a w tle świerkowy las. Trochę jak z bajki, trochę jak z sanatorium, ale takiego, w którym nikt nie każe pić paskudnej wody z siarką. Karlova Studánka to także doskonała baza wypadowa na górskie wędrówki – zwłaszcza na wspomniany Pradziad, z którego wieży telewizyjnej widać przy dobrej pogodzie nawet Tatry. A jeśli ktoś nie lubi się pocić na szlaku – może skorzystać z miejscowego wellness, z basenem i widokiem na las. Bo przecież nie każdy bohater nosi plecak. Warto tu przyjechać choćby na weekend – odpocząć, odetchnąć, posłuchać szumu drzew i udawać, że jest się kuracjuszem na zasłużonym urlopie. Karlova Studánka nie oferuje szalonych atrakcji, ale właśnie to jest jej największym atutem – spokój, natura i nieco nostalgiczny klimat.
15. Vranov nad Dyjí – zamek na skale i jezioro jak z folderu
Region: Kraj południowomorawski (Jihomoravský kraj)
Vranov nad Dyjí to jeden z tych widoków, które wbijają się w pamięć jak dobrze wypieczony trdelník – mocno, słodko i z efektem „wow”. Na wysokiej skale, tuż nad zakolem rzeki Dyje, góruje monumentalny barokowy zamek, który wygląda jakby ktoś zaprojektował go specjalnie na Instagram. I szczerze – trudno znaleźć miejsce bardziej fotogeniczne.
Samo miasteczko jest małe, senne i niezbyt rozrywkowe – ale to dobrze. Bo główne atrakcje czekają dookoła. Po pierwsze: zamek. Barok pełną gębą, z wielką salą kolumnową, freskami i tarasem z widokiem, który sprawia, że człowiek zaczyna poważnie rozważać przeprowadzkę. Po drugie: jezioro Vranovské přehrady – sztuczny zbiornik wodny, który latem zamienia się w czeską wersję Adriatyku. Są plaże, są łódki, są knajpki z piwem i langoszem. A po trzecie – i może najważniejsze – Vranov to brama do Parku Narodowego Podyjí. To jedno z najmniej znanych, ale najbardziej dzikich miejsc w Czechach. Można wędrować szlakami wzdłuż rzeki, spotkać rysia (albo przynajmniej bardzo dziwnego kota) i poczuć się jak w dzikiej puszczy, a nie półtorej godziny od centrum Brna. Vranov nad Dyjí to miejsce idealne dla romantyków, fanów przyrody i ludzi, którzy potrzebują naładować baterie inaczej niż w galerii handlowej. Zamek, jezioro i cisza – czego chcieć więcej?
16. Przepaść Macocha – jaskiniowy thriller na żywo
Region: Kraj południowomorawski (Jihomoravský kraj)
Jeśli jesteś fanem jaskiń, mrocznych legend i miejsc, które wyglądają jak plan filmu fantasy, to Przepaść Macocha powinna być na twojej liście absolutnych „must see”. To najgłębsza przepaść krasowa w Europie Środkowej – liczy sobie 138,5 metra i sprawia, że nawet osoby bez lęku wysokości nagle robią krok do tyłu przy barierce.

Legenda głosi, że pewna macocha próbowała pozbyć się pasierba, wrzucając go właśnie do tej dziury. Ale karma wraca – sama tam wpadła. I tak oto przepaść zyskała imię i stała się nie tylko geologiczną, ale też emocjonalną atrakcją turystyczną. Cały obszar Morawskiego Krasu, którego Macocha jest sercem, to podziemny świat, który rozciąga się na dziesiątki kilometrów korytarzy, grot i rzek. Najsłynniejsza z jaskiń – Punkevní jeskyně – oferuje niezapomniane przeżycie: spływ podziemną rzeką w łodzi, podczas którego czujesz się jak Frodo na wakacjach. A potem wyjeżdżasz kolejką linową na górę i znów patrzysz w otchłań Macochy – tylko z drugiej strony. To miejsce nie tylko zachwyca, ale też lekko przeraża – i właśnie w tym tkwi jego magia. Przepaść Macocha przypomina, że ziemia pod naszymi stopami to nie tylko asfalt i trawa, ale także tajemnicze krainy czekające na odkrycie. Więcej o Przepaści Macocha przeczytasz w naszym tekście – Przepaść Macocha – piękna i straszna otchłań Morawskiego Krasu.
17. Zoo i pałac Zlín-Lešná – Afryka, Amazonia i bajka w jednym
Region: Kraj zliński (Zlínský kraj)
Zlín-Lešná to miejsce, w którym dzieci piszczą z radości, dorośli zapominają o pracy, a zwierzęta mają większe przestrzenie niż przeciętne. Tutejsze zoo to jedno z najnowocześniejszych i najlepiej zaprojektowanych w Europie. I nie ma w tym grama przesady – to zoo, które faktycznie można zwiedzać z zachwytem, a nie z poczuciem winy.
Zwierzęta podzielone są według kontynentów – można tu przejść z Afryki do Ameryki Południowej, zahaczyć o Azję i nie dostać przy tym choroby morskiej. Są żyrafy, nosorożce, lwy, tapiry, mrówkojady, pingwiny i lemury, które patrzą na Ciebie jak na jedynego człowieka, który zrozumie ich egzystencjalny niepokój. Do tego świetne zaplecze gastronomiczne, mini zoo, kolejka i fontanny – wszystko z rozmachem, ale bez kiczu. A tuż obok – pałac Lešná. Elegancka willa z końca XIX wieku, łącząca elementy stylu neobarokowego i secesji. We wnętrzach nadal czuć atmosferę belle époque, a otaczający park to prawdziwe arboretum z drzewami z całego świata. Jeśli ktoś marzył, żeby poobserwować zebry, a potem pić kawę pod 300-letnim dębem – oto jego miejsce. Zlín-Lešná to połączenie przygody, edukacji i piękna – miejsce, które pokazuje, że kontakt z naturą może być mądry, głęboki i pełen emocji. A przy okazji – świetna zabawa dla całej rodziny.
18. Pustevny – górskie schroniska i rzeźby bogów
Region: Kraj zliński (Zlínský kraj)
Pustevny to miejsce, gdzie folklor spotyka góry, a drewniana architektura konkuruje o uwagę z panoramą Beskidów. To jeden z najpopularniejszych punktów wyjściowych w czeskich Beskidach, leżący na wysokości około 1000 m n.p.m., a do tego prawdziwa perełka dla miłośników secesji.
Na Pustevnych znajdują się słynne, bajkowe budynki projektu Dušana Jurkoviča – „Libušín” i „Maměnka” – z kolorowymi zdobieniami, krzywiznami dachu i niepowtarzalnym urokiem, który przypomina trochę domek Baby Jagi po kursie stylizacji wnętrz. Całość wygląda jakby ktoś otworzył muzeum stylu zakopiańskiego… tylko że na Morawach. Jest na bogato! Ale nie samą architekturą Pustevny żyją. Stąd prowadzi szlak na górę Radhošť, gdzie czeka monumentalna rzeźba Radegasta – słowiańskiego boga wojny, urodzaju i piwa (niekoniecznie w tej kolejności). Po drodze – cudowne widoki, lasy, drewniane kapliczki, a zimą – wyciągi i trasy narciarskie. Latem Pustevny przyciągają turystów pieszych i rowerowych, zimą – narciarzy i snowboardzistów. Ale w każdej porze roku można tu spotkać lokalnych górali w kapeluszach, z których każdy zna co najmniej pięć legend o czarcich kamieniach i duchach lasu. Pustevny to Beskidy w pigułce – trochę baśni, trochę historii, dużo natury i jeszcze więcej przestrzeni.
19. Zamek w Bouzovie – jak z Disney Channel, tylko prawdziwy
Region: Kraj ołomuniecki (Olomoucký kraj)
Zamek Bouzov wygląda jakby ktoś go wyciął z filmu o księżniczkach. Dosłownie. Z wieżyczkami, blankami, dziedzińcem i oknami, przez które można wyglądać melancholijnie, czekając na powrót rycerza z wyprawy po knedliki.
Nie bez powodu Bouzov był plenerem wielu bajek i filmów – zamek nie tylko wygląda bajkowo, ale i jest utrzymany w idealnym stanie. Zbudowany pierwotnie w XIII wieku, przebudowany w stylu neogotyckim na przełomie XIX i XX wieku, służył jako siedziba zakonu joannitów. Dziś pełni rolę turystycznej ikony – jednej z najczęściej odwiedzanych warowni w Czechach. Wewnątrz znajdziemy oryginalne wyposażenie z epoki, zbrojownie, kaplicę i mnóstwo detali, które rozpalają wyobraźnię – od herbowych szyb po gotyckie łóżka, na których nie śpi się wygodnie, ale za to wygląda pięknie na zdjęciach. Do tego przewodnicy w strojach z epoki, turnieje rycerskie i duch rycerskiego romantyzmu. Zamek w Bouzovie to nie muzeum – to przygoda. Idealne miejsce na rodzinny wypad, randkę z klimatem albo fotograficzny spacer, który rozbudzi marzenia o zamkowym życiu.
20. Litomyšl – muzyka, secesja i piwo z duszą
Region: Kraj pardubicki (Pardubický kraj)
Litomyšl to miasto, które ma wszystko: zabytkowy rynek, pałac z listy UNESCO, piękne kamienice, teatr, piwnicę z winem i muzyczne DNA. W końcu to tutaj urodził się Bedřich Smetana – jeden z największych czeskich kompozytorów. A jego duch nieustannie unosi się nad miastem niczym dobrze nastrojony kwartet smyczkowy.
Perełką Litomyšla jest renesansowy zamek z charakterystycznymi sgraffitowymi elewacjami, który wygląda jak skrzyżowanie włoskiej willi z czeskim zamkiem – i to w najlepszym stylu. W środku znajduje się zachwycająca sala teatralna z XIX wieku, nadal używana podczas festiwalu muzycznego „Smetanova Litomyšl”, który co roku przyciąga melomanów z całej Europy. Ale Litomyšl to nie tylko historia i nuty. To również miasto z duszą – tętniące życiem kawiarnie, galerie sztuki współczesnej, fontanny, murale i lokalny browar, który serwuje piwo warzone z takim zaangażowaniem, jakby każda butelka miała swoją partyturę. Spacerując po Litomyšlu, czuje się harmonię – architektoniczną, społeczną i kulinarną. To miasto spokojne, eleganckie, ale i gościnne. Trochę jak Smetana – klasyczne, ale nie nudne.
Co dalej?
Czechy to kraj, który nie kończy się na Pradze. Wręcz przeciwnie – to poza nią kryją się prawdziwe perełki. Od bajkowych miasteczek po dzikie jaskinie, od zamków na skale po uzdrowiska z duszą. Oczywiście, nie da się pokazać wszystkich cudów w jednym artykule – dlatego cały blog Czeskie Szlaki powstał właśnie po to, by zabrać Was tam, gdzie przewodniki nie zawsze zaglądają.
Dziś poznaliście 20 magicznych miejsc – takich, które zachwycają, zaskakują i zostają w głowie na długo. Ale to dopiero początek!
W kolejnym wpisie ruszamy tropem mniej znanych, ale równie fascynujących zakątków Czech. Będzie więcej dzikości, mniej tłumów i masa inspiracji dla tych, którzy szukają czegoś spoza głównego szlaku.
Do zobaczenia w kolejnej podróży! ✨