Święta w Czechach mają swój własny, bardzo charakterystyczny dźwięk. To nie tylko trzask smażonej panierki karpia, nie tylko ciche dzwonki Ježíška i szelest papieru prezentowego pod choinką. To także odgłos telewizora, który w grudniu staje się niemal pełnoprawnym domownikiem. Czeskie święta bez telewizji byłyby jak Wigilia bez ziemniaczanej sałatki – teoretycznie możliwe, ale w praktyce trudne do wyobrażenia. I choć programy zmieniają się z roku na rok, jedno pozostaje niezmienne: Czesi od dekad oglądają w święta te same bajki, te same filmy i te same historie. I robią to z absolutnym spokojem.
Kopciuszek w każdym domu
Gdy w Polsce świątecznym pewniakiem jest „Kevin sam w domu”, w Czechach jego rolę pełni bezapelacyjnie „Tři oříšky pro Popelku”. To nie jest po prostu film – to rytuał. Baśń z 1973 roku wraca na ekrany co roku, często kilka razy w trakcie samych świąt, emitowana na różnych kanałach i o różnych porach. Można na nią trafić przypadkiem, można ją zaplanować, ale nie da się jej całkiem ominąć. Leśne plenery, zimowa sceneria, Kopciuszek z kuszą i charakterystyczna muzyka tworzą klimat, który dla Czechów jest synonimem Bożego Narodzenia. Ten film działa jak wehikuł czasu – niezależnie od wieku widza, zawsze przywołuje wspomnienie dzieciństwa, rodzinnego domu i świąt, które wydawały się wtedy dłuższe i spokojniejsze.
Co oglądają Czesi w święta?
Obok Kopciuszka niemal zawsze pojawiają się „Pelíšky”, czyli film, który w Czechach osiągnął status kultowy zupełnie inną drogą. To nie jest bajka, to nie jest film familijny w klasycznym sensie, a jednak jego obecność w świątecznej ramówce nikogo nie dziwi. Wręcz przeciwnie – dla wielu Czechów Boże Narodzenie bez „Pelíšków” byłoby niepełne. To takie „Listy do M” z głębokiej Czechosłowacji… Ten film, pełen ironii, absurdów i gorzkiego humoru, idealnie wpisuje się w czeską mentalność. Pokazuje rodzinę, konflikty pokoleniowe, codzienność i historię w tle, a wszystko to podane w formie, która bawi, ale jednocześnie zostawia lekki dyskomfort. Właśnie dlatego tak dobrze pasuje do świąt, które w Czechach rzadko są cukierkowe.
Bajkowe anioły w Boże Narodzenie
W ostatnich latach bardzo mocną pozycję w świątecznym repertuarze zajęły także filmy „Anděl Páně” oraz „Anděl Páně 2”. To współczesne bajki, lekkie, ciepłe i idealnie skrojone pod grudniowy wieczór. Anioły, diabeł, moralitet bez nadęcia i spora dawka humoru sprawiły, że te produkcje szybko stały się nowoczesnymi klasykami. Są regularnie powtarzane, szczególnie w Wigilię i pierwszy dzień świąt, i świetnie wypełniają przestrzeń pomiędzy tradycyjnymi pohádkami a zagranicznymi filmami familijnymi.
Czeska telewizja w okresie świątecznym to w ogóle osobny świat. Od połowy grudnia ramówki zaczynają przypominać dobrze znany scenariusz: bajki, bajki i jeszcze raz bajki. Klasyczne pohádky, takie jak „Pyšná princezna” (w 2024 roku powstała też wersja animowana), „Dvanáct měsíčků” czy nowsze produkcje w stylu „Čertí brko”, pojawiają się regularnie, często w ciągu dnia, tworząc tło dla rodzinnych spotkań, gotowania i rozmów. Nikt nie wymaga od nich pełnej uwagi – one po prostu są, jak choinka w rogu pokoju.
Nie tylko czeskie produkcje
Co ciekawe, w ostatnich latach coraz wyraźniej widać także wpływy zagraniczne. W czeskich ramówkach pojawia się „Láska nebeská”, czyli „Love Actually”, a także „Sám doma”, czyli dobrze znany Kevin. Te filmy funkcjonują jednak raczej jako uzupełnienie, a nie fundament świątecznego repertuaru. Czesi chętnie je oglądają, ale nie zastąpią one Popelki ani rodzimych bajek. To raczej znak czasów i dowód na to, że święta w Czechach powoli otwierają się na międzynarodowy repertuar, zachowując przy tym własną tożsamość.
Dlaczego to wszystko wciąż działa, mimo że te same filmy oglądane są od dekad? Odpowiedź jest prosta: powtarzalność jest tu zaletą, a nie wadą. Świąteczna telewizja w Czechach nie ma zaskakiwać, ma uspokajać. Znajome dialogi, przewidywalne zakończenia i sceny, które każdy zna na pamięć, tworzą poczucie bezpieczeństwa. To nie czas na nowości, zwroty akcji i eksperymenty – to czas na coś, co już było i co dobrze się sprawdziło. To powrót do czasów dzieciństwa. Do rodzinnego domu. Do tego, za czym wielu z nas tęskni…

