Niektóre miejsca są na tyle blisko, że aż dziw bierze, jak mało o nich wiemy. Harrachov to właśnie taki przypadek – czeski kurort górski, który leży zaledwie kilka kilometrów od Szklarskiej Poręby. Przejście graniczne Jakuszyce–Harrachov można pokonać pieszo, na rowerze albo samochodem, a po drugiej stronie czeka nas zupełnie inna atmosfera: spokojniejsza, bardziej „po czesku”, z piwem w dłoni i knedlikiem w perspektywie. To idealna propozycja na jednodniowy wypad albo dłuższy weekend – dla tych, którzy kochają góry, widoki, wodospady, szkło, kolejki linowe i… wielką skocznię narciarską.
Harrachov – miasteczko z tradycją
Harrachov może i wygląda niepozornie, ale ma zaskakująco bogatą historię. Początki osady sięgają XVII wieku, kiedy to rozwijał się tu przemysł hutniczy i szklarski. Nie bez powodu – w okolicy nie brakowało drewna, wody i piasku kwarcowego, czyli wszystkiego, co potrzebne do produkcji szkła. Nazwa miejscowości pochodzi od arystokratycznego rodu Harrachów, który odegrał znaczącą rolę w rozwoju regionu. W XIX wieku Harrachov zyskał rangę kurortu, a dziś przyciąga zarówno zimą – jako centrum sportów narciarskich – jak i latem, gdy staje się bazą wypadową w Karkonosze.
Mamucia skocznia w Harrachovie
Nie da się przeoczyć tego giganta. Harrachovska skocznia narciarska Čerťák to miejsce, które zna każdy fan sportów zimowych – szczególnie po polskiej stronie granicy. To właśnie tutaj rozgrywano zawody Pucharu Świata i mistrzostwa świata w lotach narciarskich, a trybuny przy skoczni wielokrotnie rozbrzmiewały od okrzyków „Małysz! Małysz!” i „Stochooor!”. Adam Małysz zdobywał tu punkty w czasach swojej największej dominacji – to m.in. w Harrachovie umacniał swój status legendy, a biało-czerwone flagi powiewały tu równie gęsto jak czeskie. Również Kamil Stoch startował tu wielokrotnie, choć skocznia ta nigdy nie należała do jego ulubionych – potrafiła być kapryśna i nieprzewidywalna.
Dla wielu polskich kibiców Harrachov był jednak namiastką „domowej” skoczni za granicą. Wystarczyło przejechać kilkanaście kilometrów, by znaleźć się na zawodach najwyższej rangi. Choć dziś Čerťák nie jest już w takiej formie jak kiedyś, wciąż robi wrażenie swoim ogromem, historią i nostalgią, jaką budzi w sercach fanów. Zimą wokół niej działają trasy biegowe i stoki narciarskie. Latem można podejść pod samą konstrukcję i przekonać się, jak stromo naprawdę jest z tej perspektywy. Aż ciarki przechodzą – nie tylko z powodu wysokości, ale i wspomnień.
Mumlavský vodopád – wodospad z charakterem
Zaledwie kilkanaście minut spacerem od centrum Harrachova znajduje się jedna z największych atrakcji przyrodniczych Karkonoszy – Mumlavský vodopád. Ten 10-metrowy wodospad na rzece Mumlava to siła natury w czystej postaci. Huk wody, chłód w powietrzu i potężne kotły eworsyjne, zwane „czarcimi oczami”, które wyrzeźbiła woda w granitowych skałach. Wszystko to robi wrażenie, nawet na zatwardziałych miłośnikach Tatr. To idealne miejsce na piknik, selfie albo chłodną kąpiel dla odważnych. W drodze możecie wybrać nieco nudną ale zdecydowanie łatwą trasę asfaltowym chodnikiem. Ja polecam jednak malowniczą ścieżką edukacyjną dla dzieci (i nie tylko) na prawo od chodnika.


Čertova hora – diabelski szczyt z widokiem
Čertova hora (1021 m n.p.m.), czyli Diabelska Góra, to nie tylko popularny cel narciarzy zimą, ale też świetny punkt widokowy. Można na nią wejść pieszo (spacer nie jest trudny) lub wjechać kolejką krzesełkową prosto z centrum Harrachova (jeżeli akurat działa). Na szczycie czeka widok na całą okolicę – dolinę rzeki Mumlavy, pasma Karkonoszy, a przy dobrej pogodzie nawet na Góry Izerskie. Po zejściu można od razu wskoczyć do knajpy – bo jak wiadomo, po widokach najlepiej smakuje czeski smažený sýr.
Główna ulica Harrachova, biegnąca przez całą długość miejscowości, to swoista aleja kontrastów. Z jednej strony wypucowane hotele i pensjonaty. Z drugiej – delikatnie zakurzone sklepy z pamiątkami i stare szyldy rodem z lat 80. W sezonie roi się tu od turystów – pieszych, rowerowych, biegaczy i narciarzy – ale mimo to miasteczko nie traci swojego spokojnego rytmu. Są tu klasyczne czeskie knajpki, gdzie można zjeść zupę czosnkową za grosze i napić się Kofoli albo piwa z lokalnego browaru. Życie płynie tu trochę wolniej, ale właśnie o to chodzi.

Muzeum Szkła w Harrachovie
Tuż przy hucie szkła Novosad & syn, która działa nieprzerwanie od 1712 roku (!), znajduje się Muzeum Szkła – obowiązkowy punkt programu. Można tu zobaczyć proces produkcji szkła na żywo, obejrzeć piękne eksponaty i zrozumieć, jak trudna i precyzyjna to sztuka. Do muzeum przylega również minibrowar i stylowa restauracja. A jeśli komuś marzy się własny kieliszek – można zakupić go w sklepie firmowym na pamiątkę. Albo dwa, bo czeskie ceny nie bolą aż tak, jak polskie.
Harrachov to nie tylko miejsce dla narciarzy. To miasteczko z duszą, gdzie historia miesza się z naturą, sportem i czeskim podejściem do życia. Można tu zdobyć szczyt, posłuchać wodospadu, wypić piwo po spacerze i podziwiać kunszt szklarzy. To blisko, wygodnie, autentycznie. I jeśli szukasz miejsca na weekend, gdzie nie trzeba godzinami stać w korkach – Harrachov czeka za rogiem. Dosłownie.