Kiedy w Polsce narzekamy na „Warszawkę”, a w Krakowie kręci się nosem na wszystko co spoza obwarzanka, w Czechach toczy się zupełnie inny – choć równie barwny – konflikt. Konflikt nie wojenny, a komiczny. Nie brutalny, a piwno – winny. Starcie cywilizacji, które przy dobrym piwie kończy się braterskim uściskiem dłoni. Przed Wami: Prażák kontra Moravák, czyli pojedynek stolicy z prowincją. A tak właściwie to – narodowa terapia śmiechem.
Praga kontra reszta świata
Zacznijmy od kontekstu. Czesi to naród relatywnie niewielki, ale dość mocno zróżnicowany kulturowo. Historycznie kraj dzielił się na Czechy (z Pragą w centrum), Morawy (na wschodzie) i Śląsk Czeski. Do dziś – szczególnie między Pragą a Morawami – ciągnie się sympatyczny wątek różnic językowych, kulturowych i… alkoholowych. Bo tak, znajomość języka czeskiego wcale nie gwarantuje nam skutecznego porozumiewania się na Morawach czy Czeskim Śląsku. A już szczególnie na Morawach!
Prażanie są postrzegani jako mieszkańcy miasta o międzynarodowym rozmachu, zapatrzeni w zachód, trochę oderwani od realiów życia zwykłych Czechów. Natomiast Morawianie – to prostolinijni ludzie z krwi i kości, z własnym dialektem, tradycją i winoroślą w ogródku. I choć nikt nikogo tu nie nienawidzi – to jedno z ulubionych źródeł czeskiego humoru. Takiego z przymrużeniem oka, w którym stereotypy służą do zabawy, a nie do hejtu.
Reklama, która wszystko wyjaśnia
Jednym z najlepszych przykładów tej zabawy stereotypami jest reklama czeskich kolei (České dráhy). Widzimy tu dwóch bohaterów: typowego Prażanina – weganina z laptopem, kawą na wynos i zgrywającym się akcentem – oraz Morawianina z Kyjova, ubranego w kraciastą koszulę i posługującego się wyraźnym dialektem. Obaj spotykają się w pociągu, początkowo są jak ogień i woda, ale… oczywiście koniec końców łapie ich wspólny vibe. Bo przecież są Czechami, a najważniejsze, że pociąg jedzie i piwo zimne. Spot kończy się z humorem i dystansem – takim typowym dla czeskich kampanii społecznych. To nie tylko reklama, ale i komentarz społeczny. Pokazuje, że możemy się różnić, ale potrafimy się dogadać. I jeszcze pośmiać z samych siebie.
Pokač i jego hymn antyprażanina
Jeśli chcesz zrozumieć, jak reszta Czechów patrzy na stolicę, wystarczy włączyć piosenkę „Praha” czeskiego wokalisty Pokača. To ironiczny hymn porównujący czeską stolicę do reszty kraju. Jest tu wszystko to, co charakteryzuje typowego Czecha okiem „nieprażaka” i mieszkańca prowincji okiem prażanina. Są korki, są protesty, jest latte i… owce. Pokač nie szczędzi ani stolicy, ani prowincji– ale nie robi tego z nienawiści. Robi to z czułością. Tekst piosenki pełen jest smaczków: od pogardy dla „sojowego latte” po dramat parkowania. A cały klimat numeru? To takie „kocham, ale mnie boli”. Jak klasyczne narzekanie na stolicę – nieważne, w jakim kraju.
Memiczna wojna domowa
Nie sposób też nie wspomnieć o czeskich memach, które z lubością rozgrywają pojedynek Pražák vs Moravák. Memy to narodowy język Czechów – to, czego nie wypowiedzą wprost, pokazują w zabawnym obrazku. A zderzenie stolicy z regionem to temat-rzeka. Ważny punkt różnic to też kultura picia. Morawianie chlubią się swoją winiarską tradycją – i nie ma tu miejsca na picie do połowy kieliszka. Wino pije się ze szklanki, najlepiej własnej produkcji, najlepiej z sąsiadem. W Pradze zaś coraz częściej królują hipsterskie koktajle, prosecco i IPA z opisem bardziej skomplikowanym niż karta techniczna silnika Škody 1000MB. To oczywiście uproszczenie – ale właśnie takie uproszczenia kochają Czesi. I z radością w nie grają. Kolejnym powodem do wysypu memów był lipcowy blackout w Pradze. Podobno w geście solidarności nawet władze Brna wstrzymały kursowanie ich metra1 😉
W praktyce? Morawianie kochają Pragę – ale się z niej śmieją. Prażanie jeżdżą na Morawy – ale nie wiedzą, jak tam skręcić z autostrady. Ostatecznie wszyscy siedzą przy tym samym stole. Czasem z knedlikiem, czasem z burgerem. Czasem ze śliwowicą, czasem z cold brew. Ale najważniejsze, że razem potrafią się z siebie śmiać – i to bez obrażania się. I może właśnie na tym polega czeska siła: nie na tym, że wszyscy są tacy sami, ale na tym, że każdy umie się z siebie śmiać i… nalać sąsiadowi kieliszek. Nawet jeśli to Pražák.
- W Brnie nie ma metra. ↩︎