Ostrawa – miasto, które warto odwiedzić… jeden raz.

Ostrawa

Nie będę udawać: Ostrawa nigdy nie skradła mojego serca. Nie ma tu historycznego uroku Pragi, nie ma klimatu Brna ani spokoju Karlowych Warów. To miasto, które – na pierwszy (a czasem i drugi) rzut oka – wydaje się po prostu… puste. W weekendy wygląda, jakby wszyscy mieszkańcy wyjechali na działkę (i tak może być) i zapomnieli wrócić. Na głównych ulicach hula wiatr, sklepy zamknięte, a jedyne życie tętni w wielkim centrum handlowym Nová Karolina. Mimo to, Ostrawa to miejsce, którego nie można zignorować. Bo choć nie urzeka pięknem, to fascynuje swoją industrialną duszą, trudną przeszłością i próbami stawania się „czymś więcej”. I właśnie dlatego – mimo wszystko – warto tu przyjechać.

Miasto, które przez dekady było górniczo-hutniczym sercem Czech, przeszło sporą metamorfozę. Dziś nie kopie się już tu węgla, ale nadal czuć zapach kurzu, stali i potu, który kiedyś napędzał tutejsze ulice. A tożsamość miasta wciąż mocno osadzona jest w tej przemysłowej historii. Wystarczy wspomnieć, że jedna z dzielnic to Śląska Ostrawa – nazwa nieprzypadkowa, bo miasto leży rzut kamieniem od polskiej granicy i przez wieki jego losy były splecione z naszym Śląskiem. Dla wielu Polaków to więc nie tylko ciekawostka turystyczna, ale i echo rodzinnych historii.

dolni-vitkovice

Dolní Vítkovice – przemysł jako sztuka

Gdyby Ostrawa miała mieć swoją wizytówkę, bez wahania wskazałbym Dolní Vítkovice. To prawdziwy ewenement – dawny kompleks hutniczo-koksowniczy przekształcony w jedną z najbardziej fascynujących przestrzeni postindustrialnych w Europie. Można tu spacerować pomiędzy gigantycznymi piecami, rurami i zbiornikami niczym w scenografii filmu science-fiction. Co ważne – część trasy jest ogólnodostępna i bezpłatna, więc nawet bez biletu można poczuć skalę i geniusz tej inżynieryjnej przeszłości.

Warto też wspiąć się na Bolt Tower – wieżę widokową z kawiarnią, która powstała na szczycie dawnego wielkiego pieca. Widok z niej jest jak sama Ostrawa: surowy, szary, ale zaskakująco hipnotyzujący. A jeśli podróżujecie z dziećmi (albo jesteście dużymi dziećmi), koniecznie zajrzyjcie do pobliskiego Velký svět techniky – to takie czeskie Centrum Nauki Kopernik, w którym można dotknąć, sprawdzić, pokręcić i nauczyć się czegoś bez nudy i zadęcia.

Ostrawa-rynek

Zielone oazy w Ostrawie: zoo, zamek i bulwary

Na szczęście Ostrawa to nie tylko stal i beton. Jest tu też kilka miejsc, które pokazują łagodniejsze oblicze miasta. Na przykład tutejsze zoo – jedno z najciekawszych w Czechach. Połączone z dużą ilością zieleni, daje chwilę wytchnienia od industrialnego krajobrazu. Równie przyjemną niespodzianką jest Zamek Ostrawski – niewielki, ale klimatyczny, z ciekawą ekspozycją i historią sięgającą średniowiecza.

I koniecznie: Vyhlídka Bazaly. Nowy punkt widokowy, z którego roztacza się panorama na całe miasto, robi naprawdę świetne wrażenie. Nie spodziewałem się tego – ale właśnie tam, patrząc z góry na Ostrawę, poczułem po raz pierwszy coś w rodzaju… sympatii? Może nawet szacunku? W każdym razie – zdecydowanie warto tam podejść, zwłaszcza o zachodzie słońca. Nie zapominajmy też o wieży widokowej w Nowym Ratuszu – to najwyższy ratuszowy punkt widokowy w Czechach. A miłym bonusem jest to, że w tamtejszej informacji turystycznej bez problemu dogadacie się po polsku. W Ostrawie to wcale nie takie oczywiste.

Czy Ostrawa to miasto… na raz?

Ale wróćmy na ziemię. Ostrawa, mimo całej tej przemysłowej charyzmy, potrafi też mocno rozczarować. Najbardziej chyba… pustkami. W weekendy centrum wygląda jak po ewakuacji – puste ulice, zamknięte sklepy, opustoszałe kamienice. Ożywa tylko Nová Karolina – ogromne centrum handlowe, które z jednej strony cieszy (darmowy parking w samym centrum!), a z drugiej – pokazuje, że to właśnie galerie handlowe przejęły rolę miejskich salonów. Trochę smutne.

ostrawa-stodolni

Nie zachwycają też blokowiska – rozległe, betonowe, nijakie. Jasne, w każdym dużym mieście są osiedla z wielkiej płyty, ale tutaj sprawiają one wrażenie jeszcze bardziej przytłaczających. No i Stodolní – ulica, która kiedyś była legendą czeskiego imprezowania. Dziś? Brudna, opustoszała, niebezpiecznie bliska upadku. Niegdyś pełna klubów i barów, teraz raczej odstrasza niż przyciąga. Ikona Ostrawy, która niestety zbladła. Nie mogę też polecić Národního zemědělského muzea – czyli Narodowego Muzeum Rolnictwa. Brzmi ambitnie, ale wnętrze to głównie puste sale i ekspozycje, które ani nie uczą, ani nie bawią. Niby ciekawostka – ale tylko na papierze.

Ostrawa-panorama-miasta

Ukryte zakątki Ostrawy – dla tych, którzy lubią odkrywać

Ostrawa ma jednak kilka mniej znanych miejsc, które warto wyłowić z miejskiej szarzyzny. Bulwary nad rzeką Ostravicą, choć jeszcze niedopracowane, mają potencjał i oferują miły spacer. Hałda Ema – sztuczne wzgórze, z którego rozpościera się panorama miasta – to świetne miejsce na chwilę kontemplacji. A tzw. Oblouk, charakterystyczny łukowaty budynek w dzielnicy Poruba, zachwyca fanów socrealizmu i nietypowej architektury. Nieoczywiste, ale intrygujące.

ostrawa
Ostrawa – surowa, ale prawdziwa

Ostrawa nie jest piękna. Nie jest romantyczna. Nie wciąga od pierwszej chwili. Ale coś w niej jest – może właśnie ta surowość, ta przemysłowa dusza, ten duch przetrwania. To nie miejsce na randkę ani weekend z prosecco i pastelowymi kamienicami. To miejsce, gdzie węgiel i stal wykuwały historię, gdzie miasto próbuje na nowo odnaleźć swoją tożsamość. I choć nie wrócę tu co roku, to cieszę się, że mogłem ją poznać. Bo Czechy to nie tylko Praga. Czechy to też Ostrawa – szorstka, prawdziwa i… trochę smutna. Ale warto dać jej szansę. Choćby raz, a może tylko na raz?

Rekomendowane artykuły